Do testu wystawiłem 4 modele butów do biegania, w których trenowałem przez ostatni rok w różnych warunkach i na różnych dystansach. Każdy model ma w sobie coś fajnego i jest kompletnie z innej bajki. Po testach mogę potwierdzić starą zasadę, że warto mieć więcej niż jedną parę.

Najważniejszy jest design

runforest.pl blog o bieganiu test butów do biegania nike free

Na pierwszy ogień poszły NIKE FREE. Model zachwalany przez sprzedawcę, jako najbardziej zbliżony do biegania naturalnego, bez wzmocnień, usztywnień, amortyzacji. Te buty miały zapewnić moim stopom super luz i radość, jaką daje bieganie na boso po zielonej trawie. Ostatecznie przekonał mnie  błyszczący, fluorescencyjny design, który zapewnia extra widoczność na trasie i pozwala na uprawianie profesjonalnej lanserki. Rzeczywistość okazała się mniej kolorowa. Nike Free testowałem na gorących drogach Kalabrii. Po kilku dniach podeszwa zaczęła gubić swoje „uzębienie”, uwolniona stopa szybko zamieniła się pole pełne odcisków i bąbli, a śliczny, żółty kolorek szybko zmatowiał. Aby uratować błyskotki od Nike, stosuję je tylko do rozgrzewki, na krótkie marszobiegi i podczas treningów z piłką lekarską. Dzięki temu nadal są śliczne!

Księżycowy blask

blog o bieganiu runforest.pl buty do biegania lunarglade

W przypadku butów do biegania marki Nike miałem wrażenie, że doszedłem do ściany. Potrzebowałem solidnego modelu, z mocnym usztywnieniem kostki, dużą amortyzacją i idealnie sprofilowanym śródstopiem. Sprzedawca Nike zaproponował mi  bardzo sympatycznie wyglądający but Nike Lunarglade. Niestety szybko się okazało, że to dla mnie za mało. Trudno mieć pretensję do buta. Ja po prostu ważę około 100 kilogramów. Przy dłuższych wybieganiach, staw skokowy tracił stabilizację, miękka podeszwa traciła swoje właściwości amortyzacyjne, a słabo wyprofilowane śródstopie generowało odciski i bąble.  To był ostatni moment na zmianę, bo zaczęły mnie boleć kolana i nabawiłem się kontuzji przywodziciela. Mam jednak sympatię do Lunargladów i stosuję je do treningów na bieżni.

Przełom nastąpił, po zakupie butów dedykowanych na długie wybiegania. Szykowałem się do maratonu i potrzebowałem solidnego sprzętu. Wtedy jeszcze nie wiedziałem o supinacji i pronacji.  Ale o tym już w następnym odcinku.