Artur Jędrzejczyk jest zawodnikiem reprezentacji Polski i FK Krasnodar. Obrońca grał wcześniej w Legii Warszawa, z którą zdobył mistrzostwo Polski. ,,Jędza” w wywiadzie dla runforest.pl opowiada o życiu w Rosji, wspomina swoje najlepsze żarty zrobione kolegom i tłumaczy, że warto zrobić krok w tył, aby potem zrobić dwa kroki w przód.

O33A0455

Jędza, powiedz na początku, jak Ci się żyje w Rosji. Czy odczuwasz jakoś konflikt Rosji z Ukrainą?

Krasnodar, w którym mieszkam jest bardzo blisko granicy i Krymu, ale u nas jest spokój. Widziałem jedynie kilka helikopterów wojskowych przelatujących nad miastem, ciężarówek i czołgów, ale nie widziałem np. żadnych żołnierzy. U nas nie mówi się wiele o tym konflikcie. Czasem chłopaki w szatni coś wspominają, ale ogólnie są o to spokojni, bo od tych spraw są inni ludzie.

A jak żyje Ci się w Krasnodarze, pomijając konflikt rosyjsko-ukraiński? Nauczyłeś się już języka?

Tak, dogaduję się już po rosyjsku. Oczywiście nie mówię po rosyjsku w 100%, bo jestem tam tylko rok, ale wszystko rozumiem i bez problemu sam załatwiam sobie jakieś sprawy. W zespole nie ma żadnego Polaka i z jednej strony mnie to cieszy, bo dzięki temu szybciej przyswoiłem język. Z dogadaniem się nie mam żadnego problemu. A jak mi się tam żyje? Miasto ma 800 tysięcy mieszkańców, nie jest brzydkie. Mieszkam na przedmieściach Krasnodaru, a nie w samym centrum. W moim bloku mieszka 6 kolegów z drużyny. Do bazy treningowej dojeżdżam w 20 minut. W mieście jest sporo polskich sklepów, więc jem polską żywność. Chociaż teraz pewnie się już to skończy…

…jabłek raczej już nie zjesz.

No, nie zjem… Ale ogólnie jest w porządku. Przed moimi przenosinami wszyscy mówili, że Rosja to Rosja, ale okazało się, że jest dobrze.

Wspominałeś, że w Twojej drużynie nie ma żadnego Polaka, ale w Rosji gra wielu ekslegionistów. Jest Rybus, Komorowski, Gol, Wawrzyniak, Zbozień, Ty, był też Borysiuk. Utrzymujecie ze sobą kontakt?

Oczywiście! Spotykamy się przede wszystkim na meczach. Do rosyjskiej Premier League przyjeżdża coraz więcej Polaków. To fajna, silna liga, w której można zmierzyć się z klasowymi zawodnikami. Bardzo fajnie, że jest nas tu sporo, bo człowiek się cieszy, że może spotkać kolegów, zwłaszcza jeśli grało się z nimi w jednej drużynie. Miło spotkać innego Polaka daleko od domu. Mam nadzieję, że będzie nas tu coraz więcej.

O33A0448

Po twoim transferze do Rosji dziennikarze pisali ,,Jędza już nie zazna nędzy”. Wahałeś się, czy zamiast wyboru większej pensji i na pewno lepszej ligi, nie zostać w Legii i nie powalczyć z nią o LM?

Bardzo się wahałem. Chciałem powalczyć o Ligę Mistrzów, bo nigdy w niej nie grałem. Graliśmy tylko w Lidze Europy. Długo się zastanawiałem… Rok wcześniej też miałem kilka ciekawych ofert, ale pomyślałem ,,Nie! Zostanę i powalczę z Legią o Champions League”. Kiedy przyszła oferta z Krasnodaru, miałem kilka dni na zastanowienie się. Nie byłem już młodym zawodnikiem, a kiedyś powiedziałem sobie, że jeśli pojawi się jakaś konkretna oferta, to warto wyjechać i spróbować swoich sił. Skoro pojawiła się taka oferta, to postanowiłem spróbować. Kiedy odchodziłem, wszyscy mówili, że wyjeżdżam jedynie do 10 drużyny w Rosji, ale już w moim pierwszym sezonie zajęliśmy 5 miejsce i zakwalifikowaliśmy się do Ligi Europy. Myślę, że nie był to krok w tył.

Pewnie, że nie. To był duży krok do przodu.

No właśnie. Jeśli chodzi o finanse, to ligę rosyjską można porównać tylko z dobrymi zespołami z silniejszych lig. Jest też bardzo dobra pod względem sportowym. Zawodnicy, z którymi mogę się tam zmierzyć, grają w silnych reprezentacjach swoich krajów.

A w Polsce takich piłkarzy nie ma….
Jak w rosyjskim klubie traktują Polaka?

Koledzy do mnie jako Polaka nic nie mają, traktują mnie normalnie. Czasem trochę się pośmieją, ale to tylko w formie żartów. Zresztą mamy bardzo wesołą szatnię, jest dużo Brazylijczyków, a wiadomo jak weseli są to ludzie. Są ciągle uśmiechnięci i nie mogą usiedzieć w miejscu. Oprócz nich mamy w klubie Urugwajczyka, Szweda, Kolumbijczyka, Islandczyka… A Rosjan jest chyba tylko dziewięciu. Można powiedzieć, że mamy międzynarodową szatnię, a trener to wszystko bardzo dobrze poukładał.

A jak z waszym prezesem? Jego majątek szacuje się na 8 miliardów dolarów! Maciek Rybus dostał od swojego rosyjskiego prezesa Mercedesa za dwie bramki. Wy też jesteście rozpieszczani przez prezesa?

Prezes jest na naszych treningach 2-3 razy w tygodniu. Przylatuje prywatnym helikopterem, bierze sobie piłkę i uderza na bramkę. Często też z nami rozmawia, bo jest bardzo otwartym człowiekiem. Często z nim rozmawiałem. Jest bardzo wesoły, przecież nie będzie płakał nie?(śmiech) Tak jak mówisz, prezes ma 8 miliardów. Stworzył ten klub od początku. Buduje teraz nowy stadion. Co do prezentów, to ostatnio Brazylijczyk Joaozinho jako pierwszy zaliczył 100 występów w barwach Krasnodaru(klub ma dopiero 7 lat-przyp.red.). Prezes podarował mu Rolexa z herbem klubu w środku i napisem ,,Joaozinho-100 występów”. Inny kolega, nie pamiętam już z jakiej okazji, dostał od niego samochód-Audi A5. Kiedy zagramy dobry mecz, to prezes potrafi przyjść do szatni i zapowiedzieć nam podwójne czy potrójne premie.

O33A0449

Twoja kariera pokazuje, że warto czasami zrobić krok w tył, czyli odejść do słabszego zespołu, żeby potem zrobić dwa kroki w przód.

Jasne, że tak. Przyszedłem do Legii w wieku 18 lat. Na początku było bardzo ciężko. W zespole była wielka rywalizacja. Na mojej pozycji grali świetni, doświadczeni zawodnicy i nie miałem wielkich szans na przebicie się. Trenowałem z pierwszą drużyną i uważam, że te treningi bardzo dużo mi dały. Później zdecydowałem się na wypożyczenie. Mimo że fajnie być w Legii i trenować z najlepszymi, to nie chciałem, jako młody zawodnik, siedzieć na ławce. Musiałem zbierać doświadczenie, bo przyjechałem z IV ligi i to doświadczenie było niewielkie. Musiałem coś zmienić. Trener Rzepka wziął mnie na rok na wypożyczenie do Jastrzębia. Po tym wypożyczeniu wróciłem do Legii, pojechałem z nią na obóz i znowu stwierdziłem, że to jeszcze nie ten czas. Potem przeszedłem do Dolcanu Ząbki, co dużo mi dało. Następnie przeszedłem do Korony, w której był Marcin Sasal-trener, który trenował mnie wcześniej w Ząbkach. Zagrałem w Koronie pół rundy, po czym w końcu wróciłem do Legii. Na Łazienkowskiej pojawił się nowy trener-Maciej Skorża. U niego grałem już zdecydowanie więcej. Przełomowym momentem był mecz ze Spartakiem Moskwa, w którym zagrałem i po dramatycznym spotkaniu wywalczyłem z drużyną awans do Ligi Europy. Tak jak powiedziałeś-warto zrobić krok w tył, żeby potem zrobić dwa w przód. Nie żałuję żadnej swojej decyzji. Najważniejsze jest to, żeby grać. Na zapleczu Ekstraklasy rozegrałem ok. 60 spotkań, a jak wiadomo, niższe ligi są bardzo siłowe, więc rozwinąłem się fizycznie. Zebrałem tam cenne doświadczenie.

Masz zadatki na napastnika. Z Arsenalem Londyn strzeliłeś hat-tricka, kiedyś w sparingu z Bartoszycami też ustrzeliłeś trójkę. Nie powinieneś grać w kadrze obok Lewego?

(śmiech) To była kwestia szczęścia. Z Bartoszycami grałem na prawej pomocy, więc nie był to wielki wyczyn. Zwłaszcza, że wygraliśmy 11:0.

Ale 3 gole z Arsenalem to już coś. Szczególnie, że strzeliłeś je Polakom-Łukaszowi Fabiańskiemu i Wojtkowi Szczęsnemu.

Hat-trick strzelony Kanonierom, to rzeczywiście niezłe osiągnięcie. Trzy razy znalazłem się w miejscu, w którym powinien być napastnik i wykorzystałem okazje. Cieszę się, że strzeliłem bramki takiemu klubowi, a do tego ,,Fabianowi” i Wojtkowi. Pamiętam, że przed trzecim golem miałem schodzić z boiska i akurat stworzyliśmy sytuację, w której trafiłem do siatki.

Rozmawiamy przy okazji zgrupowania reprezentacji. Grasz w niej już 4 lata, ale nie dostałeś jeszcze prawdziwej szansy.

To jest reprezentacja Polski i trzeba bardzo starać się o powołania. Nie jestem na nikogo zły, że tak mało w niej występuję. Po prostu muszę dobrze grać i walczyć, żeby pokazać się selekcjonerowi z dobrej strony. Bardzo chcę grać, ale nawet jeśli nie gram, to się nie poddaję. Gra w reprezentacji jest dla mnie priorytetem. Na moje miejsce jest mnóstwo zawodników, którzy chcieliby tu być, więc nie mogę narzekać. Cały czas walczę, aby nadal dostawać powołania do kadry.

O33A0437

W szatni Legii dzięki Tobie nigdy nie było nudno. Jaki był Twój najlepszy numer? Szafka kolegi jeżdżąca windą po piętrach? Czy może zamknięcie szatni i wpuszczanie kolegów po powiedzeniu hasła ,,Jędza Mistrz”?

Skąd Ty o tym wiesz?(śmiech) Kiedy stadion był w budowie, przeniesiono nas do zastępczej szatni, w której nasze szafki jeździły na kółkach. Któregoś razu pomyślałem, że warto to jakoś wykorzystać… Michał Żyro wchodzi do szatni, a tam jego szafki nie ma(śmiech). Żyrko nie miał jak się przebrać, a szafka była schowana przez nas w windzie. Innym razem włożyliśmy komuś szafkę pod prysznic.Tych kawałów było bardzo dużo. Może poprzypominam sobie różne żarty i kiedyś założę sobie zeszyt, w którym to wszytko opiszę.

Może, tak jak Szamo, napiszesz książkę?

Książkę?(dłuższe zastanowienie) Nie, chyba nie… Chociaż… Może kiedyś, zobaczymy. Szamo, fajna książka. Czytałeś?

Jasne! Świetna książka.

Mi też się podobała. Zobaczymy. Może kiedyś zastanowię się nad książką, ale jeszcze daleko do końca mojej kariery, więc o tym nie myślałem.

Jak koledzy odgryzali Ci się za te wszystkie numery? Wiem, że Rzeźnik i Komor ostro działali.

Oj, ostro. Kiedyś przykleili mi klapki do podłogi. Zaliczyłem niezłą ,,glebę”(śmiech). Nie wiem czego oni użyli, ale nie mogłem już ich odkleić. Kiedyś włożyli mi też jakąś piankę do butów. Żartów było naprawdę dużo… Potrafili też pociąć mi skarpetki czy spodnie, albo całkiem zabrać ubrania, przez co był problem z powrotem do domu(śmiech). Trzeba było się pilnować i mieć oczy dookoła głowy. Ale było to bardzo fajne. Budowaliśmy w ten sposób atmosferę w zespole.

Czego mogę Ci życzyć na najbliższe miesiące? Jakie masz cele?

W reprezentacji przede wszystkim wygrywania meczów i awansu na Euro 2016. A w klubie? Cieszę się, że awansowaliśmy do Ligi Europy. Trafiliśmy do bardzo trudnej grupy. Naszymi rywalami będą Everton, Lille i Wolfsburg. Klub ma dopiero 7 lat, więc fajnie byłoby pokazać się w Europie.

Rozmawiał Samuel Szczygielski